Z Góry Kalwarii przez Warszawę do Pieńkowa
Nasz spływ Wisłą z Góry Kalwarii przez Warszawę do Pieńkowa w minioną niedzielę w żaden sposób nie był planowany. Wszystko ułożyło się w rytm panującej, rozkapryszonej pogody. Zaplanowane wyprawy na sobotę nie doszły do realizacji z powodu opadów deszczu. Prognozy na niedzielę też nie były zachęcające, jednak mimo wszystko po godz. 8.00 rano na niebie widać było błękit. Kilka szybkich telefonów i o godz. 10.20 wodowaliśmy się już w Górze Kalwarii przy przeprawie promowej.
Stan wody na Wiśle z powodu licznych opadów w minionym tygodniu był dosyć wysoki. Brakowało kilkadziesiąt centymetrów, by wysunięty odcinek przeprawy w Górze Kalwarii został zalany wodą. Na początku ilość płynącej wody i szybki nurt skłoniły nas do małej refleksji, jednak po kilku minutach wszelkie obawy zostały rozwiane i chwilę później siedzieliśmy w kajakach. Plan był bardzo ambitny, ponieważ założyliśmy sobie przepłynąć przez całą Warszawę i zakończyć spływ w Pieńkowie.
Pierwszy odcinek do Rezerwatu Łachy Brzeskie pokonaliśmy średnio w tempie ponad 12 km/h. Szybki nurt i praca wiosłem pozwalała nam wykręcić czasem i 14 km/h co przy normalnym stanie wody i w kajakach typu VISTA na Wiśle jest bardzo trudne. Dalej płynęliśmy w miarę spokojnie obserwując powierzchnię wody i omijając zalane od strony brzegu ostrogi i kłębiące się wody w ich warkoczach. Czasem trzeba było też zwracać uwagę na pojedyncze zawirowania wywołane nierównym dnem lub jakimiś przeszkodami leżącymi pod wodą. Szczególnie zdradliwe były pławy, które pojawiały nad wodą i po chwili znikały.
Przy Moście Siekierkowskim byliśmy przed godziną 15.00 robiąc sobie wcześniej dłuższy odpoczynek za Rezerwatem Wyspy Świderskie. Wpływając do Warszawy największego psikusa sprawiło nam słońce, które zaszło za ciemną chmurę i tym samym nasze nadzieje na ładne zdjęcia z nurtu Wisły zostały rozwiane. Na ostatni krótki postój zatrzymaliśmy się tuż za Grubą Kaśką na prawym brzegu rzeki. Od ujścia rzeki Świder oraz na odcinku warszawskim liczyliśmy na to, że spotkamy innych kajakarzy, jednak okazało się, że poza promami i tramwajem wodnym byliśmy sami.
Ostatni etap naszego spływu kajakowego z Warszawy do Pieńkowa pokonywaliśmy w iście żółwim tempie przepływając pod kolejnymi mostami i mijając z lewej strony aktualnie brzydko wyglądające nabrzeże, które od kilkunastu ładnych miesięcy jest w remoncie. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie ono wyglądało tak, jak to jest prezentowane w projektach. Za Warszawą nurt rzeki zdecydowanie osłabł, co było widać na GPSie. W okolicy Łomianek udało nam się sfotografować pływający już od 1 maja prom Truskawka. Do Pieńkowa zmęczeni, ale i zadowoleni dotarliśmy kilkanaście minut po godz. 18.00 pokonując 59,1 km.
Opisany wyżej odcinek z Góry Kalwarii przez Warszawę do Pieńkowa przepłynęliśmy dla własnej satysfakcji, kolejnego doświadczenia w pracy instruktora turystyki kajakowej, ratownika WOPR oraz przede wszystkim organizatora spływów kajakowych i właściciela wypożyczalni dla dobra i bezpieczeństwa naszych klientów, którym polecamy spływy kajakowe rzeką Wisłą. W tym jednak przypadku, czyli przy tak wysokim stanie wody na rzece Wiśle zdecydowanie odradzamy spływy kajakowe tym szlakiem. Doświadczeni kajakarze z całą pewnością dadzą sobie radę, jednak osoby, które nie mają doświadczenia i pływają raczej rekreacyjnie, naszym zdaniem powinny odczekać kilka dni do czasu unormowania się wód w Wiśle.